I nie chodzi tu o to, że zmywać lubisz a prasować nie. Chodzi o czynność, którą wykonujesz dla swojej własnej przyjemności, po to, żeby się zrelaksować, wyluzować, poczuć twórczo, kobieco/męsko czy jak tam lubisz.
Niech to będzie coś, co naprawdę sprawia Ci frajdę, od czego nie możesz się oderwać. Moim TYM CZYMŚ jest robienie na drutach. To jest właśnie czynność, przy której się relaksuję, odpoczywam, odganiam smutki, ładuję baterie. Ty znajdź swoją – może to być spacer, gotowanie bigosu, zbieranie etykiet zapałczanych, malowanie mieszkania, przestawianie mebli, przestawianie mebli w myślach, podróże, podróże palcem po mapie, przybijanie gwoździ, nakładanie maseczki, zakładanie ogrodu, leżenie na prawym boku, zakładanie mrówkarium, malowanki, spacery z psem, haftowanie dzikich koni w galopie, odświeżanie boazerii.
Zastanów się co robiłaś kiedyś, a zarzuciłaś, bo brak czasu, brak energii lub (nie daj Boże) nie wypada. Pomyśl, czym byś się zajęła, gdyby wszystko w pracy i w domu wszystko było zrobione, zadbane, zakończone, wysprzątane, a Twoi najbliżsi szczęśliwi i zaopiekowani. Co być zrobiła, gdybyś mogła chcieć a nie musieć?
Znajdź w trakcie dnia (no albo chociaż tygodnia) czas i przestrzeń tylko dla siebie. I przeznacz je tylko dla siebie. I pamiętaj, że przyda się to nie tylko Tobie, ale także Twoim najbliższym. Odnajdą Cię odprężoną, mniej napiętą, milszą, wypoczętą, bardziej twórczą, otwartą i bez zżerającego poczucia, że „Ty wszystko dla nich (czyt. dla męża/partnera, dzieci, szefa, pracy), a dla siebie nic a nic”.
Uświadom sobie co naprawdę lubisz robić. I rób to!
Luty 2nd, 2012 Marta Jankowska
Wielkim zaszczytem bylo trafic na Twoj blog ; Pozdrawiam